środa, 27 lutego 2013

3. Nowe, wspólne obowiązki


- Oboje biegli już przez korytarz gdy nagle coś ich zatrzymało. Usłyszeli czyjeś kroki.
- O nie! Draco, to profesor McGonagall!
- No to wpadliśmy.
- Granger, Malfoy! Nie powinniście być teraz na eliksirach?
Opiekunka Gryfonów była zdziwiona, że widzi swoją wychowankę opuszczającą lekcje. Hermiona zbladła. Nigdy nie wpadała w kłopoty, była wzorową uczennicą a teraz dostanie jej się kara za wagary! Ale przecież nie wagarowała specjalnie. To przez Rona! To przez niego będzie miała teraz problemy, przez niego pierwszy raz urwała się z eliksirów i to przez niego musiała rozmawiać z Malfoy'em. Tak, to on jest wszystkiemu winny. Nienawidziła go z całego serca.
- Pani profesor, ja nie chciałam... to nie...
- Hermiono daj spokój. I tak miałam was zwolnić u profesora Snape'a. Macie tym razem szczęście.
Dziewczyna nie wierzyła w to co słyszy. Uniknie kłopotów? Uspokoiła się... A Draco jakby nie zwrócił uwagi na słowa profesor McGonagall, był spokojny i opanowany. No tak, czym on miałby się przejmować? Już nie pierwszy raz wpadał w kłopoty...
- Ja zawsze mam szczęście.  Ale do czego jesteśmy pani profesor potrzebni?
- Draconie, nie zapominaj że razem z panną Granger pełnicie rolę Prefektów Naczelnych i jak mniemam nie zdajesz sobie sprawy, że ta funkcja niesie za sobą pewne obowiązki.
- Obowiązki? Wiem, ale dopiero dwa dni temu zaczął się nowy rok.
- I dlatego chłopcze muszę wam wszystko wyjaśnić.
Hermiona milczała. Nie dlatego, że chciała uniknąć kłopotów. Zastanawiała się jak ma wrócić do pokoju wspólnego Gryffindoru i spotkać się tam z Ronem... Chciała być sama, nie miała nawet ochoty zobaczyć się z Harrym.
Draco zauważył, że dziewczyna nad czymś myśli. Nawet wiedział nad czym. Co ona widziała w tym Weasley'u? Rudy i do tego głupi... Ona zasługuje na kogoś lepszego. Granger... Hermiono Granger, od kilku dni zajmujesz moje myśli i nie dajesz mi spokoju. Wyjdź w końcu z mojej głowy! 
Oboje bili się z własnymi myślami przez całą drogę do gabinetu.
- Usiądźcie, mam wam dużo do powiedzenia. Malfoy! Obudź się! - McGonagall oburzyła się widząc, że zamiast jej słuchać, oboje wpatrywali się w ścianę głęboko nad czymś zamyśleni. - Poza tym, CO WAM STRZELIŁO DO GŁOWY ŻEBY SPAĆ NAD JEZIOREM?!
Oboje zamarli.
- Ale pani profesor, jak...?
- Panno Granger, nie zapominaj, że pełnię w Hogwarcie rolę dyrektora. Mam kontrolę nad wszystkim co się dzieje w nim i na całym jego terenie.
Minerwa widząc zdumienie w ich oczach postanowiła nie ciągnąć dłużej tego tematu.
- Dobrze... nie o tym chciałam z wami porozmawiać. Dobrze wiecie, że oboje pełnicie funkcję Prefektów Naczelnych. W związku z tym macie więcej obowiązków niż zwykli Prefekci domów. Jesteście wzorem dla innych uczniów i dlatego wasz dzisiejszy wybryk powinien być surowo ukarany. Przymknę tym razem na to oko, mam jednak nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Wracając jednak do waszych licznych obowiązków. Jednym z nich ale i najważniejszym będzie organizacja balu Bożonarodzeniowego.
- Tylko tyle? Myślałem, że te nasze OBOWIĄZKI będą trudniejsze.
- Panie Malfoy! Niech pan z łaski swojej mi nie przerywa. Organizacja takiego balu wcale nie jest taka łatwa jak sobie pan wyobraża. Dekoracjami zajmę się ja, reszta należy do was a sugerując się tym iż nie będzie to wasz pierwszy bal, postanowiłam że to wy poprowadzicie lekcję tańca.
- No nie! I mam tańczyć z Gryfonką?!
- Sądząc po wczorajszym dniu, a raczej po wczorajszej nocy wydaje mi się, że nie będzie to dla pana problem panie Malfoy. Do balu jest jeszcze dużo czasu ale im wcześniej zaczniecie prowadzić lekcje tym lepiej. Dzień i godzinę ustalicie sami. Jakieś pytania? Panno Granger?
- Profesor McGonagall... Jako, że jesteśmy Prefektami Naczelnymi... czy to znaczy, że na ten bal będziemy...
- Panno Granger! Nie zmuszam was żebyście poszli na niego razem! Proszę was tylko o wspólne przeprowadzenie lekcji a partnera i partnerkę na bal wybierzecie sobie sami. Wszystko jasne? Dobrze. Kolejna sprawa. Wiecie, że zbliżają się owutemy, dlatego będą potrzebne zajęcia wyrównawcze. Zostaliście wybrani na Prefektów Naczelnych, ponieważ jesteście jak dotąd najlepszymi uczniami. Nie koniecznie wzorowymi panie Malfoy, ale z nauką radzicie sobie najlepiej więc nie będzie problemu jeżeli trochę czasu poświęcicie waszym kolegom.
- No świetnie. Nie dość, że mam uczyć ich tańca to jeszcze dawać korki?
- Ale pani profesor... nie będziemy mieli czasu na własną naukę. Czy to jest konieczne?
- Tak panno Granger, konieczne. Jestem pewna, że sobie poradzicie więc nie chce słyszeć żadnych sprzeciwów.
- I tak by nic nie dały.
- Malfoy! Wyprowadzasz mnie z równowagi i chyba nie chcesz żeby przez ciebie Slytherin stracił punkty! Eh...  o reszcie waszych obowiązków dowiecie się z czasem. Teraz mam dla was przyjemniejszą wiadomość. Jak na razie mieszkacie w dormitoriach waszych domów jednak i to się zmieni. Prefekci Naczelni mają swoje pokoje we wschodniej wieży Hogwartu gdzie jak wiecie znajduje się też sowiarnia. Wasze pokoje są ukryte i nikt bez waszego pozwolenia nie będzie mógł tam wejść. Panie Malfoy, proszę zachować swoje uwagi dla siebie. Wasze dormitoria dzieli wspólna łazienka, w której znajduje się niespodzianka. O niej przekonacie się sami. Zatem... macie tydzień aby się przeprowadzić, mam nadzieję że wam się spodoba. Hmm... to by było na tyle. Nie zapomnijcie ustalić terminów zajęć! Listę osób uczęszczających na lekcje wyrównawcze muszę dostać jeszcze w tym miesiącu. A teraz wracajcie na lekcje, właśnie zaczęło wam się zielarstwo.

Oboje wyszli z gabinetu w milczeniu. Mieli spędzić cały ten ostatni rok razem, nawet jeżeli tego nie chcieli. Mało tego, mają jedną wspólną łazienkę! Jeszcze rok temu nie zgodziliby się na to. Teraz wcale nie było to złą wiadomością... Hermiona cieszyła się, że nie musi przebywać blisko Rona. Sama się dziwiła, ale wolała dzielić łazienkę z Malfoy'em niż być blisko Weasley'a. Draco też nie był tym zmartwiony. Własny pokój, własna łazienka. Nareszcie! Zaraz, zaraz... Nie całkiem własna... Wspólna z Gryfonką. Jak ja to zniosę?! Zresztą nie może być tak źle. Nie! Draco co ty gadasz?! To szlama i ty musisz z nią teraz dzielić nie tylko łazienkę ale i czas. Granger... co ty do cholery ze mną robisz?! Ślizgon w końcu się opamiętał i postanowił przerwać tą okropną ciszę, która im towarzyszyła od kilku minut.
- Co ty o tym myślisz?
- Eeee... co...?
- Do jasnej cholery, Granger! Przestań myśleć o tym rudzielcu! Skup się wreszcie na mnie. - Draco sam nie wiedział, dlaczego to powiedział. Tak właśnie mówił jak chciał kogoś poderwać... Jednak teraz nie zrobił tego specjalnie.
- Ani mi się śni.
- To po prostu przestań o nim myśleć. Pytałem się co myślisz o tych naszych OBOWIĄZKACH.
- Wydaje mi się, że jeszcze w tym tygodniu musimy się za to zabrać ale jak na razie muszę pozbierać swoje rzeczy i przenieść je do wschodniej wieży. Zresztą ty także musisz to zrobić.
- I zero wyrzutów?! Tak po prostu się przeprowadzisz i będziesz dzielić ze mną pokój? Dziewczyno co ty zrobiłaś ze starą Granger?
- Nie dzielimy razem pokoju! Będą ze sobą tylko połączone. I jeżeli myślisz, że robię to dla ciebie to się mylisz Malfoy. Po prostu wypełniam swoje obowiązki. A teraz daj mi spokój, chcę się skupić na lekcji.
- Jak chcesz. Do zobaczenia wieczorem.
Mówiąc to Draco posłał jej słodki uśmiech. Hermiona miała kolejny temat do przemyślenia.
Czemu ty to robisz? Chcesz się zemścić? Draco... dlaczego ty musisz być takim draniem. I dlaczego zaczynam o tobie myśleć?Na kolejnych lekcjach Hermiona starała się nie patrzeć w stronę Ślizgona, mimo tego cały czas czuła jego wzrok na sobie. Po zajęciach czym prędzej pobiegła do pokoju wspólnego Gryffindoru mając nadzieję, że nie natknie się na Rona. Miała szczęście bo on właśnie wybrał się na błonia. Spotkała jednak Harry'ego i chciała aby jak najszybciej poszedł z nią do jej pokoju.
- Hermiona spokojnie, co się stało? Dlaczego nie było cię na eliksirach? I gdzie ty byłaś całą noc? Martwiłem się o ciebie, zresztą Ron i Ginny też.
- Harry...  Proszę cię nie wspominaj mi o Ronie. Gdzie byłam to opowiem ci później, teraz mam ważniejszą sprawę.
Gryfonka powtórzyła przyjacielowi wszystko to co powiedziała im profesor McGonagall. Harry słuchał tego w milczeniu. Nie wiedział co ma o tym myśleć. Nigdy nie słyszał o tym, że Prefekci Naczelni dostają swoje dormitoria na wieży.
- Hermiono... Musisz coś zrobić aby profesor zmieniła zdanie i pozwoliła ci tutaj zostać. Przecież to Malfoy! Wasze pokoje będą połączone a tym bardziej nie ma ich na mojej mapie !
- Harry nie trzeba. Poza tym myślałam, że pogodziłeś się z Malfoy'em.
- Tak ale to Ślizgon! A ty go nie znosisz, nie pozwolę żeby zrobił ci coś złego!
- Nic mi nie zrobi nie martw się. Jestem szczęśliwa bo będę z daleka od Rona.
- Wolisz dzielić łazienkę z Draconem?! Miona... co się z tobą stało? I powiesz mi w końcu gdzie byłaś w nocy?! Zaczekaj... przecież jego też nie było na eliksirach. Co się tutaj dzieje?
- Nie było nas na eliksirach bo byliśmy w gabinecie McGonagall. - Dziewczyna była pewna, że wykręci się od rozmowy o jej "przygodzie" ze Ślizgonem.
- Nie kłam! Wczoraj wieczorem słyszałem jak Pansy Parkinson rozmawiała z Blaise'm. Pytała się go czy nie wie gdzie zniknął Draco! Proszę cię Hermiono, bądź ze mną szczera. Byłaś z nim?
- Tak, niestety.
- Co się tam wydarzyło?
- Harry na prawdę nic. Byłam zła na Rona, nie wiedziałam co robić. Siedziałam nad jeziorem sama i płakałam aż w końcu  znikąd zjawił się Malfoy... rozmawialiśmy a on...
- CO ON?!
- On mnie przytulił, byliśmy zmęczeni i tak po prostu zasnęliśmy...
- Miona, ty wiesz co robisz, tak?
- Chyba jednak nie.

wtorek, 12 lutego 2013

2. Pokochać wroga


- Granger, pytanie czy ja muszę to robić?
- Chyba nie masz innego wyjścia.
- Kolejny raz żałuję, że tu przyszedłem. Dobra opowiadaj co jest ale szybko.
Hermiona nie wiedziała czy robi dobrze. Raczej miała przeczucia, że wpakuje się w coś w co nie powinna. Przecież to Malfoy! Jemu nie można ufać. Ale co jej innego zostało? Nikogo innego przy niej nie było. Poza tym nic gorszego już nie mogło się stać. Przybliżyła się do blondyna tak aby dzielił ich zaledwie metr.
- Zerwałam z Ronem. - po wypowiedzeniu tych słów dziewczyna poczuła ulgę, jednak nie wiedziała jak na te słowa zareaguje Dracon. Była pewna, ze po prostu ją wyśmieje.
- Hmm... Wiedziałem, że w końcu to się wydarzy. Jesteś za mądra dla tego rudzielca.
- Co? Co ty powiedziałeś...?
- Przepraszam, myślałem że skoro zerwaliście to nie będzie ci przeszkadzać jak nazwę go "rudzielcem".
- Malfoy! Wiesz, że nie o to mi chodzi! Powiedziałeś, że jestem mądra?
- Ajć... sam w to nie wierzę. Granger nie łap mnie za słówka! Ciesz się, że w ogóle cię słucham.
Draco nie wierzył w to co powiedział. Trochę go poniosło, bo w końcu jak mógł powiedzieć, że ta szlama jest mądra? Chociaż racja... Zmieniła się. Fakt, od zawsze była panną Wiem-Wszystko Granger ale przez ostatni rok zmieniło się w niej coś innego. Draco musiał to przyznać... ta "szlama" jak zwykle ją nazywał, wypiękniała. Ale nie, nie mógł tak myśleć. Przecież są wrogami.
- Dziękuję ci, że mnie słuchasz. Wcale nie musisz.
- Co ty gadasz? Przecież prosiłaś mnie o to.
- Ale jeżeli to dla ciebie taki kłopot to zapomnij o mojej prośbie.
- Granger! Wstrzymaj się i mów co chcesz powiedzieć. Czemu zerwałaś?
- Bo... - Hermiona nie wiedziała jak to wyjaśnić. - Bo Ron myśli, że ja go zdradzałam.
- A zdradzałaś?
- Nie !
- No tak, jak mogłem pomyśleć, że święta Granger puści się na boku. Hahaha !
- Malfoy! Przestań się śmiać!
- Nie mogę! Poza tym ty też powinnaś się teraz śmiać. No daj spokój, przejmować się Weasley'em?!
- Nie masz uczuć.
- Może i nie mam. Ale co mi po nich? Przynajmniej nie cierpię tak jak ty.
Hermiona zamilkła. Po co zdecydowała się na rozmowę z tym wrednym Ślizgonem? Od samego początku mogła się spodziewać, że on ją po prostu wyśmieje. Miała dość. Wróciła na swoje wcześniejsze miejsce pod drzewem, zamknęła oczy i rozmyślała. Chciała uciec od rzeczywistości a Draco już się nie odzywał. Była pewna, że sobie poszedł i zanurzyła się w snach. Jej głęboki sen przerwał czyjś oddech, który poczuła na twarzy. Lekko otwarła oczy i nie wierzyła w to co widzi. Z przerażeniem odskoczyła w bok i wpatrywała się w bujne, blond włosy kolegi.
- Ej! Czego się boisz? - Draco czuł satysfakcję z przerażenia dziewczyny.
- Malfoy, co ty tu robisz?
- Pilnowałem żeby jakiś podły Weasley nie przyszedł i ci czegoś złego nie zrobił.
Draco z drwiącym uśmiechem wpatrywał się w oczy Gryfonki. Sam nie wie dlaczego tu został. Nie chciał jej opuścić. Czuł, że musi być teraz przy niej. Ale dlaczego? Co ona ma w sobie, że zaczęła go pociągać? Całe sześć lat nie zwracał na nią uwagi a teraz jedno spotkanie zmieniło wszystko. Przestała być mu obojętna, miała w sobie coś czego inne dziewczyny w Hogwarcie nie miały. Coś czego on pragnął i co musiał mieć. A Hermiona? Siedziała z dala od niego i z przerażeniem czekała co zrobi.
- Przestań! Ciągle się ze mnie nabijasz, mam dość. Wracam do Hogwartu zanim się ściemni.
Wściekła Gryfonka z oburzeniem zabrała się w stronę szkoły gdy nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Granger, skoro tu jesteśmy i skoro poświęciłem się dla ciebie zostając tutaj i cię pilnując to może mi się chociaż odwdzięczysz?
- Czego chcesz?!
- Eh... Możesz skończyć z tym okropnym tonem? Chcę tylko żebyś tu została.
- Ale po co mam tu zostać? I to jeszcze z tobą?
- Bo widzę, że nie masz ochoty trafić na kogoś z twoich przyjaciół i wyjaśniać mu co się stało a jeżeli wrócisz to będzie nie uniknione.
Hermiona była wściekła ale musiała przyznać mu rację. Nie chciała wracać do Pokoju Wspólnego a tym bardziej nie chciała się nikomu tłumaczyć. Najchętniej zostałaby tutaj i nigdy już nie wracała. Chciała zostać z nim sama, z dala od reszty świata. Taaak... ten arystokrata był jej teraz potrzebny bardziej niż myślała. Wiedziała, że jeżeli teraz sobie pójdzie to będzie cały czas myślała o ich spotkaniu. Nie powinno ją to dziwić, przecież Draco Malfoy to najprzystojniejszy chłopak w całym Hogwarcie. Nie mogła temu zaprzeczyć ale wiedziała że jest także największym egoistą. W końcu połowa dziewczyn Slytherinu wylądowała w jego łóżku. Z żadną nie wiązał się na dłużej z wyjątkiem Pansy Parkinson. Był z nią prawie rok i teraz są przyjaciółmi. Ale to nie zmienia faktu, że Malfoy po prostu się nią w tym momencie bawi a ona nie może pozwolić aby ją skrzywdził. W końcu ona uwielbia drani...
- Tak nie mam ochoty tam wracać.
- Granger, Granger. Wiem, ze nigdy między nami nie było dobrych stosunków ale wszystko się zmieniło nie zauważyłaś? Poza tym, wypiękniałaś...
- Co?! Zgrywasz się ze mnie!
- Serio myślisz, że siedziałbym tu z tobą gdybym miał się tylko z tego zgrywać? Mylisz się. Już mnie to nie bawi a ja sam nie mam ochoty wracać teraz do Hogwartu.
Hermiona sama nie wierzyła w to co robi ale po tych słowach podeszła do Dracona i położyła się obok niego. Ten natomiast posłał jej uśmiech, którego nigdy wcześniej u niego nie widziała. To był szczery i słodki uśmiech.
- Przepraszam.
- Przestań już, nie chcę twoich przeprosin.
- Dlaczego to robisz? Przecież mnie nie znosisz...
- Sam nie wiem. Wiesz co Granger? Sam się dziwię, że to mówię ale zaczynasz mnie pociągać a to nie lada wyczyn. - Draco mówiąc to wpatrywał się w jezioro.
- Nie kłam.
- Nie kłamię. Mówię najszczerszą prawdę co jest dla mnie trudne. Ale Granger! Ja nie powiedziałem, że cię kocham. Po prostu nie moja wina, że nabrałaś kobiecych kształtów haha!
Chłopak nie mógł powstrzymać się od śmiechu czym zranił Gryfonkę. Jednak nie spodziewała się, że powie jej coś innego niż "jesteś zwykłą szlamą".
- Jesteś chamem!
- Wiem o tym i wcale mi to nie przeszkadza.
Po tych słowach Ślizgon odważył się spojrzeć w brązowe oczy dziewczyny. Czuł, ze w tych oczach może zatonąć. Posłał jej kolejny słodki uśmiech i zaczął odgarniać jej włosy z czoła. Nie odepchnęła go, zamarła. Nie wiedziała co ma zrobić, a może nie chciała nic z tym robić.
- Naprawdę Granger, wypiękniałaś.
- Proszę cię Draco, nie mów tego.
- Dobrze wiem, że podoba ci się to co mówię. - po tych słowach Malfoy przyciągnął ją do siebie delikatnie.
Widząc, że dziewczyna się nie sprzeciwia przytulił ją do siebie. Tak, Draco Malfoy kolejny raz oczarował dziewczynę. Wiedział jednak, że nie powinien tego robić ale bardzo tego chciał. Objęci razem pogrążyli się w głębokim śnie zapominając o wszystkim co się wydarzyło.


Hermiona otwarła oczy, blask słońca ją oślepiał. Przez moment nie wiedziała gdzie jest i co się dzieje. Czuła czyjąś dłoń na swoim biodrze. Odwróciła się i  spojrzała na Dracona. Przypomniała sobie wszystko, całą wczorajszą rozmowę. Ale moment... Która jest godzina? Popatrzyła na zegarek i z przerażeniem zaczęła budzić blondyna.
- Malfoy wstawaj!
- Co... co...? Co się dzieje? Skąd ty tu...
- Oh cicho! Później sobie przypomnisz, jest już 9! Zaczęły się eliksiry. Snape nam tego nie daruje!
- Cholera! Zbieraj się szybciej.
Draco pociągnął Hermionę za rękę i pobiegli w stronę Hogwartu.
- Ale Draco... nie zdążymy.
- Bądź cicho, wiem co robię.

piątek, 8 lutego 2013

1. Wszystko się zmienia

                                                           
Ostatni siódmy rok w Hogwarcie. Wszystko zapowiadało się wspaniale. Koniec strachu, koniec Voldemorta. Nikt nie mógł przeszkodzić im w cieszeniu się tym ostatnim, wspólnie spędzonym rokiem. Harry i Ginny po długim rozstaniu pogodzili się i wrócili do siebie. Natomiast w związku Hermiony i Rona układało się coraz lepiej. Do czasu...
- Kobieto o co ci chodzi?! Wróciłem do Hogwartu tylko dla ciebie a ty nawet nie poświęcisz mi jednej godziny!
- Ron, proszę cię przestań. Wiesz, że mam dużo nauki! Zbliżają się owutemy. Mi, w przeciwieństwie do ciebie zależy na dobrych wynikach.
Hermiona domyśliła się, że powiedziała coś czego nie powinna, niestety było już po fakcie...
- Tak myślałem. Traktujesz mnie jak największego idiotę!  Nic dla ciebie nie znaczę. Przyznaj, znalazłaś sobie kogoś innego i nauka jest dla ciebie zwykłą wymówką. Po prostu zdradzasz mnie za moimi plecami!
Długowłosa brunetka nie wytrzymała. Podeszła do swojego chłopaka i wymierzyła mu cios w policzek.
- To koniec Ron. Nigdy więcej ze mną nie rozmawiaj.


Hermiona w pośpiechu i z oczami zalanymi łzami wybiegła na błonia. Nie mogła w to uwierzyć, dlaczego to takie trudne? Ron nie dawał jej wyboru, musiała to zakończyć. Chciała jak najszybciej pozbyć się tych okropnych wspomnień z jej głowy. Zmierzała w stronę jeziora gdzie poprzedniego wieczoru siedziała z Harrym. Nie wiedziała czemu akurat tam, ale jedno było pewne - musi uciec chociaż na chwilę od tego co się wydarzyło. Usiadła wygodnie pod ogromnym drzewem tak aby nikt jej nie mógł tam znaleźć. Wiedziała, że teraz może się wypłakać i nikt jej w tym nie przeszkodzi. Niestety... nie trwało to długo. Jej samotność przerwał znajomy głos.
- Ej, co się stało? - znajomy blondyn pochylił się nad dziewczyną aby dowiedzieć się kim jest.
- Draco? Co ty...? Jak ty mnie znalazłeś?
- Granger?! No nie! Chyba trzeba zmienić kierunek moich wieczornych wypraw... ale dlaczego płaczesz?
Hermiona po raz pierwszy usłyszała w jego głosie troskę. Ten bezduszny, egoistyczny Ślizgon zaczął się o nią martwić? Nie, to niemożliwe, nie on. Od sześciu lat są wrogami. Poza tym ona jest dla niego zwykłą szlamą. Jednak wiedziała, że po śmierci Voldemorta coś się zmieniło... W końcu Harry zaczął akceptować Malfoy'a i odwrotnie. Może i ich stosunki się poprawią?
- Nie twoja sprawa Malfoy! Idź już z łaski swojej i zostaw mnie w spokoju.
Draco tracił powoli cierpliwość. Co mnie do cholery zmusiło żeby tu przyjść?! Teraz muszę znosić humory tej przeklętej Gryfonki.
- Ehh, słuchaj. Nie jest mi to na rękę, że wpadłem na ciebie i muszę teraz robić za twojego pocieszyciela ale skoro już tu jestem to do cholery jasnej może powiesz mi w końcu co się stało?!
- Nic co by cię interesowało. Odczep się.
Hermiona miała dość tych durnych sprzeczek, jednak... wolała siedzieć teraz z tym pieprzonym arystokratą niż z kimś innym.
- Przykro mi Granger ale przyszedłem tutaj aby posiedzieć w spokoju i pomyśleć. To ty mi w tym przeszkadzasz, więc nie zostało mi nic innego jak zaakceptować twoje towarzystwo.
- Jesteś okropny! Możesz przynajmniej siedzieć cicho?
- Jak chcesz.
Oboje leżeli wpatrując się w niebo i rozmyślając. Nie przeszkadzała już im wzajemna obecność. Mimo, że dzieliła ich nie mała odległość czuli, że nie są sami.
Draco jak zwykle błądził myślami o matce. A Hermiona... uspokoiła się już, jednak nadal w duch przeklinała Rona. Po godzinie milczenia w końcu odważyła się przerwać ciszę.
- Malfoy...
- Czego chcesz?
- Dalej chcesz robić za mojego pocieszyciela?

................................................

To moja pierwsza notka. Mam nadzieję, że się Wam spodoba, postaram się dodawać kolejne rozdziały jak najszybciej :)

:)