piątek, 3 maja 2013

11. Zmiany

     W jednym momencie zaczął wiać nieprzyjemny wiatr. Słońce już nie ogrzewało swoimi promieniami ale schowało się za chmurą. Zrobiło się ponuro i zimno, jakby w pobliżu czaiło się co najmniej dziesięciu dementorów. Jednak tym razem to nie oni byli przyczyną tego podłego nastroju. Hermiona zdawała sobie sprawę z tego, że powodem były słowa Dracona. Jeszcze chwilę temu była na niego zła, że ich rozmowa podczas wróżbiarstwa nic dla niego nie znaczyła, ale teraz... teraz zrozumiała dlaczego był taki wściekły. Miała już okazje poznać jego ojca, śmierciożerce. Tak, Lucjusz Malfoy to najpodlejszy człowiek jakiego znała ( oczywiście nie licząc Voldemorta ). To on zawsze powtarzał jak ważny jest status krwi. Dla niego szlamy i zdrajcy nie powinni istnieć.
- Co... co z nim? - Hermiona czuła jak drży jej głos ale w końcu przyszła tu aby dowiedzieć się o co chodzi. Obawiała się, że jeśli nie zmusi Draco do pójścia na trening to Blaise za wszystko będzie obwiniał właśnie ją.
- Żałuje, że go wypuścili z Azkabanu. - Draco znowu przepełniała złość a Hermiona nie mogła uwierzyć w jego słowa. Nigdy nie wypowiadał się źle o swojej rodzinie, przeciwnie, był z niej dumny. Ród Malfoy'ów był jedną z najstarszych rodzin czystej krwi.
- Nie rozumiem...
- Czego nie rozumiesz? Ten człowiek zasługuję na najgorsze męki!
- Draco, to twój ojciec. O czym ty mówisz?
- Nie jest moim ojcem i nigdy nim nie był. Szkoda tylko, że zrozumiałem to dopiero teraz. - W jego głosie tym razem zamiast złości słychać było smutek. - Po co ja ci to mówię?! Lepiej będzie jak sobie pójdziesz i zostawisz mnie w spokoju.
- Nie, będzie lepiej jeżeli z kimś porozmawiasz, nie dobrze jest trzymać tego w sobie, wiesz o tym.
- Dlaczego mam mówić to akurat tobie?
- Bo nikogo innego tu nie ma.
- Właśnie, chciałem być sam a ty mi w tym przeszkodziłaś. - Draco odwrócił się i natknął na jej brązowe oczy. - Zostały jeszcze dwie lekcje a przykładna Granger siedzi nad jeziorem i to w towarzystwie Ślizgona. Serio, aż tak się boisz Diabła, że tu przyszłaś?
Te słowa dały jej powód do myślenia. Prawda, bała się Blaise'a ale przecież mogła wrócić na zajęcia i nie zwracać na niego uwagi. Może to zwykła ciekawość? Albo co gorsze, siedzi tu bo się martwi...
- Nie. Przyszłam tu bo... - Hermiona przerwała i skierowała swój wzrok na jezioro. Nie mogła tego powiedzieć to było zbyt trudne i sama nie do końca w to wierzyła. - Daj spokój, Malfoy! Przez ciebie mogę zarobić szlaban a mimo to siedzę tu i chcę ci pomóc!
- I właśnie dlatego ciekawi mnie powód tego poświęcenia. - Draco przysunął się do niej a na jego twarzy zagościł ślizgoński uśmiech.
- Pierwsze ty mi powiedz co jest z twoim ojcem i dlaczego jesteś na niego taki zły? - Hermiona odsunęła się i chciała jak najszybciej zmienić temat.
- Nie odpuścisz prawda? - Jego uśmiech natychmiast zniknął. Wiedział, że będzie musiał jej wszystko powiedzieć bo inaczej nie da mu spokoju. Nie chciał dłużej milczeć, chciał to z siebie wyrzucić. Wcześniej by nawet o tym nie pomyślał... ale ona jest jedyną osobą, z którą chciał teraz pogadać.
- Dobrze wiesz, że nie.
- Przecież wiesz jaki jest mój ojciec.
- Tak ale nigdy nie myślała, że ty...
- Sam wcześniej bym o tym nie pomyślał. Byłem zaślepiony i tyle. Mój ojciec był dla mnie kimś wielkim, kimś kogo można uważać za wzór. Zawsze chciałem osiągnąć to co on i to był mój błąd. Nie miałem swoich poglądów, kierowałem się tym co on mi wpajał. Już odkąd byłem mały słyszałem od niego o tych przeklętych statusach, o szlamach, o zdrajcach czystej krwi a szczególnie o Weasley'ach. Chociaż tu się nie mylił. Ta ruda wiewióra jest najgorszą z ca...
- Draco!
- No co? Chyba sama przyznasz, że cała ta ich rodzina jest... Dobra, dobra, zapomniałem, że się przyjaźnisz z tą młodą. Ale to nie jest jedyna rzecz, którą wbijał mi do głowy. Zawsze powtarzał, że nie istnieje coś takiego jak uczucia. U niego istniała jedynie nienawiść, nic więcej. Prawie codziennie mi przypominał, że nie ma miłości. Gdy go pytałem o matkę, odpowiadała tylko, że ożenił się z nią bo "tak było trzeba". Chyba wiesz, że moja matka pochodzi z rodu Black'ów? Ród tak samo szanowany jak nasz. Nie wliczając w niego jej siostry Andromedy, Syriusza i reszty tych zdrajców jak mówił o nich mój ojciec. Zresztą moja matka też tak o nich sądziła. W jej rodzinie ten podział krwi tak samo istniał jak w rodzinie ojca. Została wychowana w nienawiści i uprzedzeniu do mugoli a co się z tym wiąże, także do szlam. Jestem jej wdzięczny, że mnie kochała i że próbowała wychować w "inny sposób" niż ojciec ale to nic nie zmienia. Zawsze była poddana woli męża, nigdy mu się nie sprzeciwiła a wiesz dlaczego? Bo ona w przeciwieństwie do niego darzyła go szczerą miłością.
Draco przerwał i zapadła cisza. Hermiona nie chciała jej przerywać, chciała słuchać jego zwierzeń. Zawsze uważała go za egoistę i podłego Ślizgona a teraz, przez to co powiedział już sama nie wie co ma myśleć. Jednak jej ciekawość kazała przerwać to milczenie.
- Draco... ale czy twoja matka... czy ona się nie zmieniła? Chodzi mi o to, że to przecież ona...
- Uratowała Pottera... Tak, tak wiem. I teraz cię zdziwię... mój ojciec też był zamieszany w tą akcję "Pomóżmy Wybrańcowi". To dziwne bo od samego początku go nienawidził i chciał służyć Czarnemu Panu. Urodzony pożal się boże śmierciożerca... My z matką wcale nie chcieliśmy służyć w jego szeregach, to on nas do tego zmuszał aż w końcu nie mieliśmy wyjścia. Później mój ojciec wszystko zawalił i trafił do Azkabanu  a mi pozostało spełnić wolę Voldemorta. Nigdy nikogo nie zabiłem a teraz musiałem rzucić avadą w samego Dumbledore'a. Wszyscy uważaliście mnie za zwykłego zdrajcę a nie rozumieliście, że nie miałem innego wyjścia. Od tego zależało moje życie i gdyby nie Snape... Zresztą nie chcę o tym mówić. Masz rację, moja matka się zmieniła a mój ojciec od tak porzucił swoje uprzedzenia i okłamali samego Voldemorta mówiąc, że Potter nie żyje. Sama dobrze wiesz, że na kolejnej bitwie nas nie było... To wszystko dlatego, że ojciec nie chciał mieć już nic wspólnego ze śmierciożercami. Wróciliśmy do rodzinnego Wiltshire i wszystko znowu było takie same... Ojciec nigdy nie przyznał się do uratowania Pottera i wmawiał wszystkim, że był śmierciożercą pod wpływem czarów Voldemorta.
- Nie rozumiem tylko jednego. Skoro porzucił te wszystkie uprzedzenia, dlaczego ciągle mi dogadujesz i nazywasz szlamą?
- Granger, to co nam wpajali do głowy przez całe dzieciństwo nie jest tak łatwo zmienić. Dla mnie zawsze będzie istnieć ten podział chociaż nie jest już taki ważny jak kiedyś.
- I dlatego jesteś taki wściekły na ojca, mam rację? To wszystko przez to, że wychował cię na takiego egoistę?
- Tak. Ale zrozumiałem to dopiero dzisiaj gdy dostałem od niego list. Myśli, że może układać moje życie. Nie ma mowy! Nie będę mu ulegać tak jak matka. To, że w naszej rodzinie dalej istnieją te chore tradycje to nie znaczy...
- Draco, uspokój się! O czym ty mówisz? Jaki list?
- Na Salazara Granger, czy ty musisz o wszystkim wiedzieć?
- Zacząłeś to skończ.
- A jak nie?
- To nie powiem ci dlaczego zgodziłam się tu przyjść.
Draco popatrzył na dziewczynę niepewnie. Nie wiedział czy jej o tym powiedzieć ale jego ciekawość brała w górę. Nie miał siły tłumaczyć wszystkiego więc wyjął różdżkę i skierował ją w stronę zamku.
- Accio list! -W dłoniach Malfoy'a natychmiast pojawił się ozdobny pergamin. Hermiona dostrzegła na nim duże, srebrne inicjały - L.M.


Draconie Malfoy,
Razem z matką urządzamy w niedzielę ucztę, na którą zaprosiliśmy rodzinę Greengrass. Z wiadomych ci przyczyn masz się na niej pojawić. Rozmawiałem już z Severusem i rankiem będziesz musiał się razem z nim teleportować. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, wrócisz do Hogwartu jeszcze przed ciszą nocną. 
L.M.

Hermiona przeczytała list dwa razy. Nadal nie rozumiała co tak złościło Ślizgona, przecież to tylko jedno spotkanie. W ich rodzinie to pewnie nie jest rzadkość. W końcu takie rody często urządzają przyjęcia, uczty... Dla niej to nie jest codzienność ale Draco powinien być przyzwyczajony.
- Dalej nic nie rozumiesz prawda? - Hermiona pokręciła głową a Malfoy wytargał z jej dłoni list i podarł na kawałki. Dziewczyna wyciągnęła różdżkę i skierowała na porozrzucane śmieci.
- Evanesco! - Wszystkie skrawki papieru zniknęły a Draco w końcu się uspokoił. - Nie rozumiem, ponieważ nie powiedziałeś mi wszystkiego, Malfoy. Mogę się tylko domyślać ale...
- Zaręczyny. - Draco natychmiast jej przerwał i znów wpatrywał się w jezioro. O tym właśnie pomyślała Hermiona czytając wiadomość od Lucjusza, a raczej drugie zdanie w tym liście. Miała jednak nadzieję, że się myli i chodzi o coś innego. Nie wiedziała dlaczego, ale ta wiadomość zmartwiła ją prawie tak samo jak Malfoy'a. W przeciwieństwie do niego ona nie mogła się do tego przyznać, to w końcu nie są jej sprawy.
- A jednak się nie myliłam. Ale... chyba nie jest tak źle? Znaczy... w końcu byłeś kiedyś z Dafne i chyba to nie będzie pro...
- To nie Dafne. Ona jest przeznaczona dla Crabbe'a i coś mi się wydaję, że nie będzie zadowolona jak się dowie.
- Przeznaczona? Dla Crabbe'a?! Czy w tych waszych chorych rodach wszyscy wiążecie się z tym, kogo wam wyznaczą?! - Hermiona wstała i z wrogością w oczach patrzyła się na Draco.
- A coś ty myślała, że sam się zgodziłem wiązać z tą dziewuchą?! Gdyby tak było to skakałbym z radości czytając ten list a nie siedział tutaj i wyzywał ojca!
- Masz rację, wybacz. Ale myślisz, że da się coś jeszcze zrobić jeżeli on już postanowił, że masz się zaręczyć z... na merlina! Skoro to nie Dafne to z kim ty masz się żenić?!
- Dafne ma młodszą siostrę. Astoria Greengrass, jest na piątym roku nauki w Slytherinie.
- Domyślam się, że jedna z twoich wielbicielek.
- Tak i tym razem jest to problem bo jeżeli ona o tym wie to zrobi wszystko żeby ze mną być.
- Ale ty tego nie chcesz...? 
- Nie! Mój ojciec może sobie mówić co chce, nie mam zamiaru ulegać mu tak jak matka. Obawiam się tylko, że nie będzie to takie łatwe... - po tych słowach zapadła cisza. Draco głęboko nad czymś rozmyślał a Hermiona nie chciała mu przerywać. Analizowała każde jego słowo, chciała znaleźć jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Na samą myśl o tym, co zrobi Malfoy senior słysząc sprzeciwy syna ciarki przechodziły po jej ciele. Wiedziała, że ten człowiek jest okrutny i mu nie odpuści. Najbardziej bała się tego, że Draco w końcu ulegnie i zgodzi się na zaręczyny. Nie dopuszczała do siebie takich myśli ale jednak podświadomie czuła, że Ślizgon może się złamać i posłuchać ojca. Zazdrość. Właśnie to uczucie nie dawało jej spokoju.
- Draco, wiesz że... możesz na mnie liczyć. - Hermiona chciała odciągnąć Malfoy'a od ponurych myśli. Nawet nie spodziewała się, że to co powie aż tak poprawi jego humor. Zobaczyła na jego twarzy delikatny ale szczery uśmiech.
- Dzięki Granger. - Draco sam nie wierzył, że to powiedział. On nigdy nikomu nie dziękuje, to nie w jego naturze. Gdy zobaczył zdziwioną minę Hermiony, natychmiast wstał i podał jej rękę. - No nie siedź tak, mam przecież trening!
- Ale... - dziewczyna nie zdążyła już nic powiedzieć bo Ślizgon pociągnął ją za rękę i razem biegli przez błonia. Na boisku cała drużyna domu węża już ćwiczyła. Brakowało tylko Blaise'a, którego Draco dostrzegł na trybunach. Chciał do niego podejść ale Hermiona się zatrzymała.
- Ja... ja już pójdę Draco. - Malfoy nadal trzymał jej dłoń i nie miał zamiaru puścić. Nie próbowała jej nawet wyrywać. Nie dlatego, że nie dałaby rady ale nie chciała tego robić. Pierwszy raz Malfoy był dla niej taki... delikatny. Splątał swoje palce razem z jej palcami dając znak, żeby została. Nie robiła nic żeby go powstrzymać, uległa mu chociaż powinna wrócić na zajęcia. Gdy Draco zauważył, że się nie sprzeciwia odwrócił się w stronę Diabła i zmierzał w jego kierunku. Z każdym krokiem Hermiona coraz mocniej ściskała jego dłoń obawiając się reakcji Blaise'a.
- Nie bój się, Granger. Nic ci nie zrobi, raczej się ucieszy że dzięki tobie wróciłem na trening. - Draco puścił jej dłoń i tym razem objął w talii próbując dodać jej odwagi. Sam jednak nie wiedział jak zareaguje Diabeł widząc swojego przyjaciela z Gryfonką a tym bardziej... z Granger. Już i tak był na niego zły za opóźnianie treningu ale skąd u niego pomysł żeby zajść po Hermionę? Racja, Draco od jakiegoś czasu zachowywał się dziwnie ale nigdy nie przyznał co się działo między nim a dziewczyną. Czyżby Zabini go szpiegował?
- Dłużej się nie dało?! Zawaliłeś nam godzinę treningu! - Blaise nawet nie zwrócił uwagę na to, że jego przyjaciel szedł obejmując Granger co zdziwiło tak samo Hermionę jak i Draco. Co dziwniejsze, wcale nie wyglądał na wściekłego.
- Daj już spokój Diable, idę się przebrać i zaraz wracam. - Malfoy przeniósł wzrok na Hermionę i wskazał jej trybuny. - Zostaniesz?
- Wiesz, że powinnam wracać Malfoy.
- Nie przesadzaj, została tylko jedna lekcja.
- Ale... - Hermiona spojrzała tym razem na Blaise'a, który przysłuchiwał się ich rozmowie. - Przecież reszta drużyny może mieć coś przeciwko. Nie powinnam być na waszym treningu.
- No dobra Granger, jak chcesz to zostań. - Zabini wzruszył ramionami i dołączył do reszty Ślizgonów. Hermiona spojrzała na blondyna ze zdziwieniem i oczekiwała od niego jakiś wyjaśnień.
- Nie patrz się tak! Sam nie wiem o co tu chodzi ale on coś wie, Granger. Spróbuję to z niego wyciągnąć ale teraz muszę iść do szatni a ty siadaj na trybunach i nawet się nie sprzeciwiaj. - Draco zostawiając ją samą poszedł do szatni i miał nadzieję, że jak wróci to ona nadal tu będzie. Nie wiedział dlaczego ale chciał żeby została. W końcu to ona poprawiła mu humor i to dzięki niej wrócił na trening. Co się stało z dawnym Draco? Za dużo się w nim zmieniło, zdecydowanie. Może i zmienia się na "lepsze" ale jemu wcale to nie pasowało, w końcu długo pracował na swój wizerunek. Zawsze był dumny ze swojej rodziny, jego ojciec był dla niego autorytetem i rzuciłby crucio w każdego kto by odważył się go obrazić. Teraz sam to robi... Kiedyś nawet nie zbliżyłby się do szlamy a teraz odważył się ją pocałować... Co więcej, podobało mu się to i za każdym razem gdy ją widzi chce to powtórzyć. Do dziś pamięta słowa matki, która powtarzała, że miłość jest najpiękniejszym uczuciem ale równocześnie sprawia nam najwięcej bólu. "Pamiętaj Draco, jeżeli obdarzysz kogoś szczerą miłością, cierpienie nie będzie miało dla ciebie znaczenia. Gdy spotkasz na swojej drodze kogoś wyjątkowego, nie rezygnuj. Rób wszystko aby ta osoba była szczęśliwa dzięki tobie". Dobrze pamięta jak śmiał się z jej słów, ojciec był bardziej przekonujący gdy mówił mu, że miłość nie istnieje a to co czasami czujemy to zwykłe zauroczenia i pożądania. I tej wersji powinien się trzymać.


Tymczasem na lekcji zielarstwa...
- Harry gdzie jest Hermiona? Powinna wrócić już godzinę temu, czemu jest tak długo u McGonagall?
- Nie wiem Ron ale martwię się o nią. Wyszła przecież z Blaise'm. - Harry nie mógł się skupić i nieudolnie rozcieńczał ropę z czyrakobulwy.
- Jeżeli ten podły Ślizgon coś jej zrobił... nie daruję mu! - Ron nie panował nad sobą i uderzył łokciem w jedną z doniczek. Żółtawy płyn z obrzydliwej rośliny rozlał się po całym stole, przy którym natychmiast pojawiła się profesor Sprout. Niestety było już za późno. Weasley nie założył rękawiczek co spowodowało, że ropa poparzyła mu dłonie.
- Weasley na merlina! Co ty wyprawiasz?! Natychmiast idź do pani Pomfrey! Potter idź z nim i pilnuj żeby szedł prosto do skrzydła szpitalnego!
Ron całą drogę narzekał na okropny ból czego Harry miał już dość i nie wytrzymał.
- Masz wreszcie nauczkę! Mam nadzieję, że teraz coś zrozumiesz.
- Jaką nauczkę? Przecież nic nie zrobiłem! Tak samo jak ty martwię się o Hermionę i jeżeli Blaise jej coś zrobił to go zabiję, przysięgam. - gryfon był cały czerwony ze złości a dłonie coraz bardziej go piekły.
- Uspokój się wreszcie! Ty się o nią martwisz? Nie darujesz Blaise'owi jak jej coś zrobi a sam już dwa razy chciałeś ją uderzyć!
- Nie byłem sobą! To wszystko przez Malfoy'a!
- Daj już spokój. Wracam na zajęcia. - doszli do gabinetu pani Pomfrey a Harry odwrócił się i zostawił przyjaciela samego. Miał dość jego zachowania i tego jak traktuje Mionę. Zachowuje się jak wariat i jest zdolny do wszystkiego. Harry wcale nie był przekonany do Malfoy'a ale miał nadzieję, że on będzie pilnował Hermionę. Ginny nie zawsze była przy nich, miała swoje zajęcia więc nie mogła pomóc. On sam nie dawał rady, jedyne co mógł robić to szczerze porozmawiać z przyjaciółką i być przy niej gdy tego potrzebuje. Przy Ronie czuł się bezradny, w końcu jego też nie mógł zostawić. Poza tym wkrótce będzie musiał zostawić ją samą. Na prośbę McGonagall wyjeżdża do Bułgarii. Opuści Hogwart na cały miesiąc i musi w końcu jej o tym powiedzieć, no i chyba pogadać z Malfoy'em...


Ślizgoni byli w szczytowej formie. Nowa taktyka, którą opracował Draco szybko się przyjęła. Kto by pomyślał, że jest tak świetnym kapitanem? Hermiona obserwowała każdy jego ruch. Pierwszy raz miała okazję zobaczyć jego zaangażowanie w tą grę. Wcześniej tego nie zauważała, nigdy nie chciała żeby zwyciężał Slytherin i teraz tego żałuje. Wszyscy gracze domu węża wkładali cały swój wysiłek aby grać jak najlepiej, a najbardziej widać było to u Draco. Skupiał się nie tyle na sobie co na innych. Dawał im wskazówki i wyłapywał każdy błąd, który popełniali. Jedno było pewne, w tym roku ciężko będzie ich pokonać o czym Harry pewnie niedługo się przekona. Czas zleciał niespodziewanie szybko i Hermiona nawet nie zauważyła kiedy zaczynało się robić coraz chłodniej. Ślizgoni zaczęli się zbierać i poszli do szatni a na boisku było całkiem pusto. Musiała jeszcze czekać na Draco i miała nadzieję, że jej nie wystawi. Położyła się na trybunach i wpatrywała w zachodzące słońce. Zaczęła zastanawiać się nad tym co się ostatnio stało. Nie myślała o tych przykrych zdarzeniach ale o tych, które wywoływały ostatnio uśmiech na jej twarzy. Nie miała dużo czasu na rozmyślanie bo po chwili nad głową zobaczyła znajomą twarz i rozczochrane blond włosy.
- O czym myślisz? - Hermiona podniosła się a Draco usiadł obok niej.
- O niczym ważnym. Idziemy? Robi się coraz zimniej. - Hermiona wstała a Malfoy przytulił ją do siebie.
- Lepiej? - dziewczyna uśmiechnęła się i wtuliła do niego. - Dalej nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Czemu zawaliłaś zajęcia i przyszłaś do mnie? To do ciebie niepodobne.
- Eh... muszę odpowiadać? - Hermiona uwolniła się z jego uścisku i popatrzyła na niego niepewnie.
- Obiecałaś Granger. Z tego co wiem to Gryfoni dotrzymują obietnicy, prawda?
Miona przez chwilę wahała się i myślała co ma mu powiedzieć. Może powinna skłamać, że bała się Blaise'a? W końcu po części była to prawda. Ale nie to było głównym powodem. A może zwalić to na gryfońską odwagę? Powiedzieć, że Zabini wmawiał jej tchórzostwo? Ale co jeśli w to nie uwierzy? Pozostało jej powiedzieć prawdę... Zaczęła wpatrywać się w ziemię i poczuła zimny podmuch wiatru. Nie mogła dłużej stać na tym zimnie i marznąć. Poza tym Malfoy czeka na jej odpowiedź.
- Martwiłam się o ciebie, dlatego przyszłam. - podniosła wzrok i natknęła się na jego szare oczy. Zobaczyła w nich dziwny błysk. Nic nie powiedział, przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Objęci wrócili razem do zamku, w ciszy.

7 komentarzy:

  1. Fajnie. Podoba mi się twój blog.
    Jeśli możesz powiadom mnie o nowych notkach na: mionkaijejzycie.blogujaca.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale zajebiaszczy rozdział!!! Nie no!! Ja wiem,że ty specjalnie pzerwałaś w tym momencie!! Ale rozdział ogólnie super,naj i centralnie! :D czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zawsze ładnie, pięknie i przyjemnie się czyta.
    Draco jaki opiekuńczy dla Miony, trzyma za rękę, przytula...Oby tak dalej.
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Zajebioza rozdział, nie za krótki, praktycznie bez błędów, świetnie się czyta :)
    Czekam na nn, rozwinięcie akcji, i niech Draco postawi się temu cholernemu Lucjuszowi!
    Pozdrawiam,
    Drowned :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej nominuje cię do Liebster Awards ;) Więcej informacji na http://przeszkody-sa-po-to-by-je-pokonywac.blogspot.com/
    Pozdrawiam Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Na moim blogu pojawił się 1 rozdział! Gorąco zapraszam do czytania < my-another-story.blogspot.com/ >
    Pozdrawiam,
    MacDusia ;)

    OdpowiedzUsuń

:)