sobota, 20 kwietnia 2013

10. Strach

 Zapowiadał się wspaniały dzień. Promienie słońca wdzierały się przez okno wieży wschodniej Hogwartu. Hermiona obudzona pukaniem do drzwi lekko otwarła oczy. Poczuła okropny ból głowy i zmęczenie. Wyjątkowo nie miała ochoty wstawać z łóżka a tym bardziej przyjmować teraz gości. Oślepiona blaskiem słońca odwróciła się w drugą stronę i doznała szoku. Obok niej, w łóżku leżał książę Slytherinu - Draco Malfoy. Dopiero teraz poczuła jego rękę spoczywającą na jej tali. Oszołomiona próbowała wyrwać się z objęć Ślizgona, który przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. To na nic. Dziewczyna ciężko westchnęła i spojrzała na zegar. Do śniadania została godzina. Odetchnęła z ulgą, nie miała zamiaru się spóźniać. McGonagall by jej tego nie darowała. Spojrzała na blond czuprynę chłopaka. Rozczochrane włosy dodawały mu uroku. Zresztą, czy ktoś taki jak Malfoy może być jeszcze bardziej idealny? Hermionie wydawało się, że z każdym dniem inaczej na niego patrzy. Z podłego węża, Draco zmieniał się w uroczego chłopaka. Miała jednak świadomość, że dzieje się to tylko na jej oczach i przeczuwała, że to może być zwykły podstęp... Ale tym będzie zamartwiać się później. Liczy się tylko teraz. A teraz patrzyła na jego śliczną twarz i delikatnie głaskała go po głowie. Wyglądał tak niewinnie, że zaczęła się zastanawiać czy to aby na pewno ten arystokratyczny blondyn nie potrafiący okazać najmniejszego uczucia.  Nie miała sumienia go budzić. Kolejny raz próbowała wyswobodzić się z jego objęć, tym razem robiąc to tak delikatnie żeby się nie obudził. Ku jej zdziwieniu szybko jej się to udało i niepostrzeżenie wstała z łóżka. Chciała podejść do szafy i wyjąć swoją szatę gdy spostrzegła, że nie jest u siebie. No tak, teraz sobie przypomina. Wspólna praca prefektów naczelnych w pokoju Malfoy'a. Potem ten piekielny szantaż... Nie pamiętała co się później wydarzyło. O kilka kieliszków Ognistej za dużo, zdecydowanie. Chciała jak najszybciej wziąć kąpiel i wyjść na śniadanie. Przywołała zaklęciem ubrania ze swojego dormitorium i zmierzała do łazienki. Jednak coś przykuło jej uwagę... tak samo jak wczoraj. Spojrzała na małą półkę obok okna. Podeszła do niej i wzięła do ręki ramkę ze zdjęciem. Dopiero teraz mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Musiała to przyznać, Narcyza Malfoy to niezwykła kobieta. Pełna wdzięku i klasy z pięknymi oczami. Dokładnie takimi samymi jak jej syna... Odłożyła zdjęcie na swoje miejsce i kolejny raz spojrzała na Ślizgona. Spał w najlepsze i wiedziała, że będzie musiała tu wrócić i jakoś go obudzić. Czym prędzej udała się do łazienki. Wzięła odprężającą kąpiel. Tego jej było trzeba!


  W pokoju wspólnym Gryffindoru panowała niezbyt miła atmosfera. Harry i Ron znowu się pokłócili a Ginny próbowała uspokajać sytuację, na marne. Między dwójką przyjaciół dochodziło do coraz ostrzejszej wymiany zdań.
- Ron, na Godryka! Nie możesz tego zrobić!
- Właśnie, że mogę! Zaraz po śniadaniu pójdę do McGonagall i ją przekonam!
- Nie waż się tego robić! To sprawa Hermiony, nie twoja!
- Nie obchodzi mnie to, nie pozwolę jej przebywać w pobliżu tego zdradzieckiego śmierciożercy!
- Ty jej nie pozwolisz?! Zamiast ustawiać jej życie po swojemu po prostu ją przeproś!
- Ani mi się śni!
- Ron, Harry ma rację. Przeproś Mionę i będzie jak dawniej... - Ginny ze smutkiem spojrzała na swojego brata.
- To co było nie wróci póki będzie się zadawała z Malfoy'em!
- Ile razy mam ci powtarzać, że to jest jej wybór a tobie nic do tego. - Harry ciągle miał w pamięci wczorajsze wydarzenie. Zapłakane oczy jego przyjaciółki... widział jak cierpi  i sam zrozumiał, że zakazanie jej spotkań z Draco bardziej ją przygnębi.
- A ty co? Zacząłeś go bronić? Może ty też się z nim zaprzyjaźniłeś! - Policzki Rona robiły się coraz bardziej czerwone, przepełniała go złość i nienawiść do przyjaciela. - Dajcie mi wszyscy spokój, idę do siebie.
Rudzielec zatrzasnął za sobą drzwi tak mocno, że stłukł kilka wazonów, wcześniej jeszcze stojących na kominku. Ginny widząc to nie wytrzymała i ukryła twarz w dłoniach. Ostatnie wydarzenia odbiły się także na niej. Martwiła się o swoją przyjaciółkę i nie mogła zrozumieć zachowania swojego brata.
- Ginny nie martw się, wszystko się ułoży, zobaczysz. - Harry podszedł do swojej dziewczyny i mocno ją przytulił.
- Harry... boję się, że Ron skrzywdzi Hermionę.
- Nie zrobi tego. Póki jest przy niej Malfoy, będzie bezpieczna.


Draco niechętnie podniósł się z łóżka i spojrzał przez okno. Tak piękna pogoda zapowiadała ciężki trening quidditcha. Od zeszłego roku był kapitanem drużyny więc musiał wreszcie pomyśleć nad nową strategią. Był pewny swoich umiejętności i wiedział, że Puchar Domów znowu trafi do Slytherinu. No tak, to typowe dla Malfoy'a. Nie mógł przegrać, musiał być najlepszy. Rozmyślał nad zmianą kilku członków drużyny gdy poczuł jak głowa zaczęła mu pulsować. Podszedł do jednej ze swoich szafek i wyjął eliksir. Gdy ból w końcu minął postanowił, że zanim zejdzie na śniadanie weźmie szybką kąpiel. Kiedy podszedł w stronę łazienki, jej drzwi natychmiast się otworzyły i zanim zdążył zareagować leżał już na ziemi...
- Draco, obudź się. Draco...
- Co... co się dzie... - Ślizgon przerwał dostrzegając znajome czekoladowe oczy, które zalane łzami właśnie się w niego wpatrywały. - Na Salazara! Co ty tu robisz Granger?!
Hermiona poczuła ulgę gdy w końcu Malfoy odzyskał świadomość.
- Draco, wybacz... nie chciałam.
- Czego nie chciałaś? Czekaj... czy to od ciebie dostałem teraz drzwiami prosto w twarz?! - Draco odruchowo dotknął czoła i poczuł wielkiego, bolącego guza. - Ał... nie daruje ci tego.
- Przepraszam. - dziewczyna była przerażona i łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
- Przestań ryczeć głupia. Rozumiem, że to było nie chcący ale błagam, nie rób tego więcej. Ałć, będę się teraz bał podchodzić do tych drzwi rano. - blondyn lekko się uśmiechnął co uspokoiło dziewczynę. Nie wiedząc co robi rzuciła mu się na szyję.
- Hej! Nie za dużo tych czułości? - Malfoy chciał to przerwać, a raczej musiał to przerwać bo nieprzyjemny dreszcz przeszywał jego ciało. Tak nie mogło być. - Poza tym na merlina, co ty tu robisz?!
Hermiona puściła go i spojrzała na niego ze zdziwieniem.
- Niczego nie pamiętasz?
- A mam coś pamiętać? - Draco nieświadomie spojrzał na łóżko i leżące obok niego kieliszki i pustą butelkę po Ognistej... Ten widok natychmiast przywrócił mu pamięć. - No nie, Gryfonka w moim własnym łóżku... za dużo wypiłem.
- Nie tylko ty Malfoy. - Podniosła się i z wyraźnie obrażoną miną zmierzała w kierunku wyjścia.
- Granger! Tylko nie trzaskaj drzwiami bo znowu się komuś dostanie!


Przeklęty Malfoy. Znowu taki sam i znowu działa mi na nerwy! Mam dość jego zakichanego, arystokrackiego tyłka! Po co wczoraj u niego zostałam?! Trzeba było wrócić do siebie. Nie mogę dać się szantażować, on przecież będzie ciągle to wykorzystywał. Ale co jeśli jednak opowie wszystkim w Slytherinie o naszym spotkaniu w łazience? Ughhh... Blaise to mi na pewno nie da spokoju. I co ja teraz zrobię... 
- Hermiona!
- Ron? - dziewczyna spojrzała za siebie i zobaczyła rudą czuprynę.
- Musimy porozmawiać!
- Może i musimy ale pierwsze się uspokój. - Hermiona odwróciła się i zmierzała w kierunku Wielkiej Sali.
- Miona, poczekaj.
Dziewczyna gdy usłyszała smutek w jego głosie zatrzymała się.
- O czym chcesz porozmawiać?
- Ja... chciałem cię przeprosić.
- Myślisz, że jedno "przepraszam" wystarczy?
- Nie, proszę nie przerywaj i wysłuchaj mnie. Wiem, że cię skrzywdziłem. Miona... najbardziej mnie boli, że ja... że chciałem cię uderzyć. Nie panowałem nad sobą, byłem wściekły. Ale to wszystko przez Malfoy'a! Zabrał mi ciebie! Kocham cię, nie rozumiesz? Nie rób mi tego, nie mogę znieść jego widoku jak z tobą rozmawia, jak cię przytulał... Hermiona, musisz wrócić do nas, do naszej wieży. Nie możesz tam z nim być!
- Ron, chciałam ci wybaczyć, ale po tym co teraz powiedziałeś widzę, że nic do ciebie nie dotarło. Daj mi spokój i odsuń się, chcę przejść.
- Nigdzie nie pójdziesz. - Weasley złapał dziewczynę za rękę i nie chciał puścić.
- Ron ostrzegam cię, odsuń się.
- A ja cię ostrzegam, skończ z Malfoy'em!
- Szukasz guza Weasley?
Zaskoczona Hermiona spojrzała za siebie i odetchnęła z ulgą. Draco kolejny raz ratuje ją przed Ronem.
- Znowu ty?! Śledzisz ją czy co?!
- Mam ciekawsze zajęcia ale nie mogłem przegapić takiej okazji. W końcu jeszcze ci się nie odpłaciłem za moje oko.
- Spadaj stąd! To nie są twoje sprawy!
- Prowokujesz mnie Weasley. Puść ją.
Hermiona czuła jak dłoń Rona coraz mocniej zaciska się na jej ręce. Nie mogła wytrzymać tego bólu i zaczęła się szarpać. Bezskutecznie.
- Nie będziesz mi rozkazywać! - rudzielec był wściekły.
- Nie chcesz słuchać mnie, to spójrz na Granger.
Ron przeniósł wzrok na Hermionę. Zobaczył łzy w jej oczach i cała złość go opuściła. Puścił jej rękę i wpatrywał w jej smutne oczy.
- Miona, przepraszam... - Ron zbliżył się do niej aby otrzeć jej łzy ale Hermiona natychmiast się odsunęła wpadając prosto w ramiona Ślizgona. Wreszcie czuła się bezpiecznie.
- Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj Ron!
- Słyszałeś? Teraz z łaski swojej odczep się i wynoś stąd. - Draco objął dziewczynę i z satysfakcją patrzył na minę Weasley'a. Wiedział, że ten rudzielec nie może znieść, że on dotyka jego ukochaną.
- Dziękuję Draco.
- To już drugi raz Granger, masz u mnie dług.
- Tak myślałam.
Oboje weszli do Wielkiej Sali gdzie już wszyscy jedli śniadanie. Każde podeszło do swojego stołu i nawet na siebie nie spojrzeli. Hermiona podeszła do Harry'ego i Ginny, którzy siedzieli daleko od Rona. Ledwo zajęła wolne miejsce gdy McGonagall zaczęła wszystkich uciszać. Najwyraźniej miała coś do przekazania i Hermiona spodziewała się co to będzie.
- Cisza! Mam dwie informacje dla was. Pierwsza to sprawa zajęć dodatkowych. Lista chętnych dotarła już do mnie i postanowiłam, że lekcje zaczną się od przyszłego tygodnia! Dokładne informacje przekażą wam Prefekci Naczelni. No i przyjemniejsza sprawa... postanowiłam, że w tym roku także odbędzie się bal świąteczny. Mam nadzieję, że cieszycie się z tego powodu. Jednak z tym balem będę wiązać się kolejne dodatkowe lekcje a mianowicie lekcje tańca, które także przeprowadzą Prefekci Naczelni. To na tyle, możecie iść na zajęcia.

Wszyscy zaczęli wychodzić z Wielkiej Sali i kierować się na swoje lekcje. Oczywiście po drodze byli zajęci tematem balu. Hermiona zmierzała na szczyt Wieży Północnej, gdzie właśnie miały się odbyć zajęcia Wróżbiarstwa. Sama się dziwiła, że zgodziła się wrócić na te lekcje. Nie znosiła ich odkąd profesor Trelawney uznała, że Gryfonka nie ma talentu do przepowiadania przyszłości. W tym roku tego tak znienawidzonego przez Hermionę przedmiotu miał uczyć centaur Firenzo, więc zajęcia nie powinny być tak straszne jak wcześniej. Jedyną wadą tych lekcji było to, że mieli je razem ze Ślizgonami. Gdy doszła na miejsce nie było jeszcze nikogo. Chciała oprzeć się wygodnie o ścianę i poczekać na resztę kiedy poczuła silne szarpnięcie do tyłu. Czyjaś dłoń zakryła jej usta aby nie mogła krzyczeć. Znalazła się w ciemnym pomieszczeniu i czuła jak przeszywa ją strach. Zaraz, zaraz... to nie było przerażenie, to było bardziej znane uczucie. Serce waliło jej jak oszalałe ale nie był to strach. Przeciwnie, czuła ulgę i bezpieczeństwo. No nie... tylko jego teraz brakowało.... Odruchowo uderzyła łokciem w żebra chłopaka, który ją "porwał".
- Ał! Oszalałaś? Nie wystarczyło ci, że już rano uderzyłaś mnie drzwiami?!
- To następnym razem mnie nie strasz Malfoy! 
- Nie martw się, drugi raz już tego nie zrobię. Zaczynam bać się o swoje życie. - Draco trzymał dłonie w miejscu gdzie Hermiona odcisnęła swój łokieć.
- Słusznie. Co ty wyprawiasz?
- Zapomniałaś, że masz u mnie dług? I to nie jeden... 
- I to było powodem zaciągnięcia mnie do jakiejś pustej klasy? 
Hermiona zaczęła rozglądać się dookoła i stanęła jak spetryfikowana. W oddali zobaczyła dwa migoczące zielone punkty, które wyglądały jak oczy wielkiego potwora. Krzyknęła przeraźliwie i od razu znalazła się w ramionach blondyna. Zdziwiony jej zachowaniem spojrzał w miejsce gdzie dziewczyna patrzyła z przerażeniem i ledwo udawało mu się powstrzymać od śmiechu. Czuł jak wystraszona wbija palce w jego szyję.
- Granger, boisz się ciemności? 
Dziewczyna natychmiast się opamiętała widząc, że tleniony ma z niej niezły ubaw. Jednak niechętnie go puściła, miał w końcu rację. Bała się ciemności a te dziwne światełka nadal ją przerażały.
- Przestań i wypuść mnie stąd!
- Pierwsze muszę cię o czymś poinformować. 
- Czego chcesz? - mówiąc to ciągle wpatrywała się w miejsce, które tak ją przerażało.
- Siedzisz ze mną. 
- CO?
- To co słyszysz. 
- Ani mi się śni.
- Nie masz innego wyboru. 
Draco posłał jej ślizgoński uśmiech a przerażające światełka zaczęły zbliżać się do dziewczyny. Trzęsła się ze strachu i chwyciła dłoń Malfoy'a.
- Zgoda, ale wypuść mnie już!
- Jak sobie życzysz. 
Blondyn otworzył drzwi i wypuścił przodem Hermionę, która z przerażeniem wybiegła na korytarz. Pod klasą stali już chyba wszyscy. Jednak byli za bardzo zajęci rozmowami i nawet jej nie zauważyli. Chwilę później zjawił się Firenzo i wpuścił wszystkich do środka. Hermiona weszła na końcu, nadal czuła ciarki na swoim ciele. Zostało tylko jedno wolne miejsce, zaraz przy biurku gdy nagle przypomniała sobie z kim miała siedzieć. Rozejrzała się i zobaczyła Draco siedzącego w samym tyle. Chciała czy nie, musiała do niego podejść. Gryfoni zawsze dotrzymują danej obietnicy. Gdy usiadła obok blondyna, czuła na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych w klasie. W oczach Pansy i Dafne Greengrass widziała chęć mordu. Tak samo było gdy spojrzała na Rona. Tylko Harry posłał jej ciepły uśmiech co ją uspokoiło. Niech się ta lekcja już skończy.
- Co ty taka zamyślona Granger?
- Nie twój interes.
- Nie bądź taka zła, siedzenie ze mną ma swoje plusy.
- Tak? Ciekawa jestem jakie.
- Patrz na wiewiórę  za chwilę weźmie kryształową kulę i ciśnie nią w Lavender. Biedaczka, że też przyszło jej siedzieć przed tym idiotą. 
Draco zaśmiał się i wskazał na miejsce gdzie siedział Harry z Ronem. Hermiona musiała przyznać, że ten widok wart jest siedzenia z blondynem. Ukryła twarz w dłoniach powstrzymują się od wybuchnięcia niepohamowanym śmiechem. Może ta lekcja nie będzie taka zła? Przeciwnie. Draco cały czas ją rozśmieszał przez co nie mogła się w ogóle skupić. Nie przeszkadzało jej to, w końcu i tak centaur nic im nie zadawał, ponieważ była to jego pierwsza lekcja. 
- Gdzie jest Blaise?
- Został w dormitorium. Źle się czuł. Osobiście uważam, że ma ogromnego kaca moralnego. Czemu pytasz? - Draco był zdziwiony pytaniem dziewczyny.
- Gdyby przyszedł na lekcję to nie siedzielibyśmy teraz razem. Poza tym on mnie najbardziej przeraża z tego waszego ślizgońskiego klanu.
- Serio? Myślałem, że to mnie się boisz. - Malfoy zaśmiał się ale natychmiast przestał widząc jak Hermiona posmutniała.
- Nie o to chodzi, ty jeszcze nigdy nie podniosłeś na mnie ręki. - dziewczynie trudno było to mówić i widziała zdziwioną minę blondyna. - To prawda, przez sześć lat mnie raniłeś ale słowem... 
- Wiesz... Diabeł już taki jest. Taka nasza ślizgońska natura, chociaż bicie dziewczyn do niej nie należy. Nie wiem dlaczego się tak zachował. 
- Dobra nieważne, przecież dla was zawsze będę tą okropną szlamą. - Hermiona nie wiedziała dlaczego to powiedziała, ale to było w jej głowie od dawna i musiała teraz to wyrzucić.
- A ja dla ciebie zawsze będę tym arystokratycznym dupkiem bez uczuć. - Draco uśmiechnął się i spojrzał w oczy Gryfonki. - Widzisz, jesteśmy na tej samej pozycji Granger.
Hermiona nie wiedziała co powiedzieć, jak się zachować. Na jej szczęście lekcja właśnie dobiegła końca a Draco nie pozostawiając jej żadnego wytłumaczenia wyszedł z klasy. 
Teraz musiała zejść do lochów. Na samą myśl o lekcji ze Snape'm miała dość. No i w dodatku kolejna lekcja ze Ślizgonami. Ku jej zdziwieniu nigdzie nie było blondyna. Brakowało też kilku innych z domu węża. Pewnie zostali zwolnieni na trening. Tym razem weszła do klasy pierwsza i usiadła w ciemnym koncie, w miejscu gdzie zwykle siada Draco i Blaise. 
- Można? - obok niej pojawił się brunet w okularach.
- Siadaj. Gdzie Ron...?
- W przodzie, siedzi z Lavender. - Harry wskazał na pierwszą ławkę gdzie rzeczywiście rudzielec siedział obok Brown. Hermiona przypomniała sobie poprzednią lekcję i uwagi Draco na temat tych dwoje. Uśmiech pojawił się na jej twarzy i natychmiast zniknął gdy ktoś zapukał do klasy a w drzwiach pojawił się Blaise. 
- Co się stało Zabini? Ty nie na treningu?
- Jeszcze się nie zaczął. Profesor McGonagall prosiła żebym przekazał, że czeka w swoim gabinecie na Hermionę Granger. - mówiąc to spojrzał na Gryfonkę siedzącą na jego miejscu i posłał jej nieprzyjemne spojrzenie.
- Czy ona zawsze musi wszystkich zwalniać z mojej lekcji?! Idź Granger. - Snape nie był zachwycony a Hermiona przerażona podeszła w stronę drzwi.
Była już na korytarzu razem z Zabini'm i nie wiedziała czy powinna pytać o co chodzi. Bała się być sam na sam z Blaise'm po tym jak ostatnio chciał ją uderzyć. 
- Pośpiesz się, nie mam zamiaru tkwić tu z tobą do wieczora. - Blaise przerwał cisze i wyprowadził ją z lochów. Ku jej zdziwieniu nie szli w stronę gabinetu McGonagall ale... na błonia.
- Gdzie my idziemy Blaise?! Miałam iść do McGonagall!
- Ucisz się, nikt cię nie wzywał. - Hermiona po tych słowach zatrzymała się i wyczuła podstęp.
- Co? To twój pomysł? I gdzie chciałeś mnie zaprowadzić?! - Ogromnie się go bała ale nie chciała ruszyć z miejsca.
- Słuchaj, to nie był mój pomysł! A teraz rusz się zanim całkiem wyprowadzisz mnie z równowagi.
- Nigdzie nie idę!
- I co zrobisz? Wrócisz na lekcję i poskarżysz się na mnie Snape'owi? 
- Tak właśnie zrobię!
- Po moim trupie. - Blaise chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą.
Hermiona próbowała się wyrywać ale na nic. Była przerażona i wściekła. Przeszli przez błonia a Blaise zatrzymał się tak, że widać było jezioro.
- Masz teraz tam iść i coś z tym zrobić bo ja już nie mam siły! - Zabini wskazał palcem miejsce gdzie Hermiona zauważała blond czuprynę. Nic z tego nie rozumiała i czemu ona miała tam iść? 
- O co ci chodzi Zabini bo nic nie rozumiem. - nawet z tej odległości dziewczyna widziała, że tleniony jest nieźle wkurzony.
- O to, że ten idiota nie chce iść na trening!
- Ale czemu?
- Nie wiem! Najpierw nam się oberwało a potem odszedł bez słowa i znalazłem go tutaj. Nie chce ze mną gadać więc idź tam i wbij mu do tej tlenionej głowy, że ma wracać natychmiast na trening!
- Ale co ja mam na to poradzić?! Przecież to Draco, on mnie nienawidzi!
- Granger na merlina! Jestem jego przyjacielem i to, że mi nic nie powiedział to nie znaczy że nie wiem co się dzieje.
- Nic się nie dzieje i dalej nie wiem po co wyciągałeś mnie z lekcji i przytargałeś tutaj!
- Powiedziałem żebyś mnie nie denerwowała! Po prostu tam idź. Nie wiem co mu strzeliło do głowy i mam nadzieję, że ty się tego dowiesz. - Blaise uspokoił się i tym razem Hermiona zobaczyła w jego oczach smutek.
- Zgoda. Ale i tak nic z tego nie będzie.
- Chociaż spróbuj.
Zabini poszedł w stronę boiska a Hermiona jeszcze dłuższą chwilę zastanawiała się nad jego słowami. Miała mętlik w głowie. O co mu chodziło? Gdy spojrzała w jego oczy widziała smutek i troskę, troskę o przyjaciela. Tylko co miał na myśli mówiąc  "...wiem co się dzieje." Przecież nic się nie działo! Nie mogła jednak dłużej stać i zastanawiać się nad tym. Poszła w stronę jeziora i usiadła cicho przy blondynie. Był zaskoczony jej widokiem ale nic nie powiedział. Nie miał zamiaru z nikim teraz rozmawiać. Hermiona natychmiast przerwała tą ciszę.
- Ty nie na treningu?
- A ty nie na lekcji? - Draco niechętnie zaczął się odzywać do dziewczyny.
- Twój przyjaciel wyciągnął mnie z niej siłą.
- Co?! - blondyn patrzył ze zdziwieniem na Hermionę.
- To co słyszałeś. Przyszedł do Snape'a i powiedział, że wzywa mnie McGonagall a później przyciągnął mnie tutaj.
- Niepotrzebnie. - Draco mruczał coś pod nosem ale Hermiona to usłyszała.
- On się na prawdę o ciebie martwi.
- Chyba martwi się o to, że nie będzie treningu. Zresztą nie wiem po co ciebie tu przysyłał i czemu się na to zgodziłaś?
- Bo też się martwię.
- Ty?!
- Tak. Po Wróżbiarstwie i naszej rozmowie wyszedłeś bez słowa.
Malfoy nieświadomie się uśmiechnął widząc zmartwioną minę Hermiony.
- I ty myślałaś, że przez to tu teraz siedzę i olewam trening quidditcha?
- Tak mi się zdawało...
- No to źle ci się wydawało Granger. - Draco położył się na trawie i wpatrywał w niebo. - Naprawdę chcesz wiedzieć dlaczego jestem taki przygnębiony?
- Inaczej by mnie tu nie było i nie narażałabym się na szlaban Malfoy.
- Co za poświęcenie. - blondyn tym razem patrzył w jej oczy i pomyślał, że chyba będzie musiał podziękować Blaise'owi. - Chodzi o mojego ojca.


................................................

Co tak naprawdę się stało dowiecie się w następnym rozdziale :) Nie mam pojęcia kiedy się pojawi bo nie wiem kiedy znajdę chwilę czasu na pisanie. Ale na pewno najpóźniej za tydzień, chociaż mam nadzieję że będzie wcześniej :D
Miłego czytania! ;*


3 komentarze:

  1. Podoba mi się i jestem ciekawa co się dzieje. Lubię jak Hermiona i Draco są dla siebie tacy, ale chciałabym żeby w końcu dostrzegli, że może ich coś więcej łączyć niż ta ich wymuszona wrogość.
    Mam nadzieję, że szybko dodasz następną cześć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam serdecznie.
    Ponieważ spodobał mi sie zarys Twojej historii postanowiłam wejść i skomentować.
    Podobają mi się relacje Dracona i Hermiony oraz sposób w jaki je wprowadzasz.
    W ogóle muszę przyznać że bardzo fajnie piszesz i masz ciekawy styl.
    Ron bardzo mnie wkurzył i cieszę się ze Draco jej pomógł.
    Gdyby tego nie zrobił pewnie miałaby mały problem.
    Na pewno czuje się urażony ale w końcu nie zrobiła nic złego.

    Jeżeli powiadamiasz zrób to proszę na: http://pokochac-lotra.blogspot.com w zakładce Spam.
    z przyjemnością odwiedzę jeszcze raz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapraszam na http://kolo-fortuny.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń

:)